Adam Kurkowiak. Zrzut w Janowie
Urodziłem się 19 listopada 1922 roku w Bagrowie. Skończyłem szkołę czteroklasową w Bożejewie. Potem przyszła wojna, wstąpiłem do Armii Krajowej, przy zrzucie w Janowie byłem, to było z 14 na 15 września. W 1944 roku zostałem aresztowany przez Gestapo, zamknięty w obozie w Żabikowie, skazany na karę śmierci przez Gestapo, wywieziony do Mathausen do obozu. Z obozu Mathausen przewieziono mnie do Loiblpas w Jugosławii i potem nas wszystkich skazańców prowadzili na karę śmierci, na egzekucję. Nie zrobili egzekucji, bo zostali napadnięci przez partyzantów jugosławiańskich, zostali otoczeni i schwytani.
A my zostaliśmy. Myśmy żyli przez to. Jakby nie ci partyzanci jugosławiańscy to by mnie nie było już przecież. I potem wstąpiłem do Armii Andersa we Włoszech, do drugiego korpusu, w 1947 roku, 29 maja wróciłem do domu dopiero. No i zacząłem tutaj pracować, i do 82 roku tutaj pracowałem. W 1982 roku poszedłem na emeryturę. I od tego czasu jestem na emeryturze.
Pamięta pan wybuch wojny?
Wojna wybuchła 1 września 1939, za piętnaście czwarta rano. Przyszła mobilizacja, popołudniu była już mobilizacja, o godzinie trzeciej roznosili już karty mobilizacyjne. I tak tę wojnę się spędziło jakoś.
Kiedy Pan wstąpił do AK?
W 41 roku.
Jak to się stało?
Polska była w potrzebie. Zdecydowałem bronić Polski, jak tylko się dało. W jaki tylko sposób. To wstąpiłem jako ochotnik. Mnie to cieszyło przecież, że byłem w Armii Krajowej. No ale niestety przez ten zrzut [w Janowie – M.N.]… Z tego zrzutu nic nie było, bo Niemcy to wszystko zabrali. Bo to była zdrada. Niemcy zrobili obławę, aresztowali gdzieś około dwustu nas. Pięćdziesięciu zostało zaraz zgładzonych. A resztę… Trzymali nas tym obozie, ale jak mówię prowadzili później na egzekucję.
Jak wyglądał zrzut?
Czternastego września zebraliśmy się w lesie. Była przysięga, potem byli wszyscy rozstawieni na obserwację po drogach. Mnie przypadło nadawać światła z tego trójkąta, sześciu nas było w tym trójkącie, żebyśmy dawali światło do tych samolotów. Ale niestety samolot przeleciał, nie zauważył światła czy coś i przeleciał. Przyszedł na czas, 14 września przyszedł ten samolot, ale niestety poleciał sobie, nas ominął i sobie gdzieś poleciał. Latał po Polsce, po tych lasach gdzieś latał. Potem przyszedł dopiero o godzinie pierwszej w nocy na 15 września no i zauważył te światła. Zawrócił i zrzucił dwanaście spadochronów z tą bronią. Jedenaście odnaleźliśmy, a dwunastej żeśmy nie odnaleźli, bo spadł u gospodarza na podwórze. Dwunasty pojemnik. Znieśliśmy te jedenaście do lasu, w lesie już byli inni, którzy to chowali, te broń i niestety. Zdrada była i Niemcy przyjechali na drugi dzień, robotników leśnych zaraz zabrali i musieli im pokazać, w którym miejscu jest schowana ta broń i Niemcy broń zabrali.
Kto zdradził?
To nie wiadomo kto to zdradził. Ten kto zdradził to on był też zdradzony. Za to, że zdradził to Niemcy go też zdradzili.
No i to się tak przeżyło tą wojnę jakoś.