Droga  płk.  Kuszella  do  Koszut

2 września 2020 udostępnij

                          

Portret pułkownika Michała Kuszella.

Portret pułkownika Michała Kuszella.

 

   Niektórzy turyści, odwiedzający piękny dworek ziemiański w Koszutach, pod Środą, są równocześnie zaintrygowani oryginalnym obeliskiem, znajdującym się w pobliżu prezbiterium tamtejszego kościoła parafialnego. Obelisk ten ma kształt ściętej kolumny i jest poświęcony osobie pułkownika Michała Kazimierza (dr Ludwik Gomolec mylnie nadał mu imię Franciszek) Kuszella, swego czasu przebywającego w Koszutach w charakterze rezydenta u ówczesnych właścicieli dworku i wsi. Na omawianej kolumnie znajdują się proste ornamenty i napisy. W jej górnej części znajdują się słowa „Grochów i Ostrołeka1831”, a niżej wyrzeźbiono, słabo czytelny, dłuższy napis o treści: „Pułkownikowi Dowódcy Wolnych Strzelców Wojsk Polskich Wdzięczni Rodacy na Podlasiu i w Koszutach – 14 Lipiec 1856”.

Historia związana z tym pomnikiem i całym życiem Michała Kuszella kryje w sobie szereg niejasności. Nie wiadomo jakie było pierwotne przeznaczenie tego obelisku i jego umiejscowienie, a także czy było to związane z miejscem pochówku pułkownika. Na pewno jednak obecne miejsce posadowienia obelisku nie jest pierwotne. Swego czasu wybrał je twórca muzeum w Koszutach Franciszek Kosiński. Również samo burzliwe życie M. Kuszella kryje w sobie pewne niejasności i nie zawsze było wzorowe. Jednak w powszechnej opinii przeważyły jego pozytywne cechy, a zwłaszcza patriotyzm i poświecenie dla kraju. Warto też zaznaczyć, że Michał Kazimierz jest niekiedy mylony ze swym kuzynem i prawie rówieśnikiem płk. Antonim Kuszellem (1790 – 1854), także znanym uczestnikiem powstania listopadowego w 1831r.

Kuszellowie to stara, średnio zamożna, ale dosyć znana rodzina szlachecka herbu Drogosław, pierwotnie pochodząca chyba z Litwy. Użyłem słowa „chyba”, gdyż wątpliwości budzi herb rodowy, który nie jest pochodzenia litewskiego. Mimo wszystko zastosowałem pisownię tego nazwiska przez dwa „el”, jaką przyjmuje się do, podobnego pochodzeniem, litewskiego rodu Radziwiłłów.  Taką pisownię nazwiska Kuszell można również spotkać w starych dokumentach. Przykładem może być tutaj, pisany w języku łacińskim, przywilej Augusta III Sasa z roku 1738, przyznający Konstantemu Kuszellowi tytuł stolnika podlaskiego. Muszę jednak zaznaczyć, że w wielu publikacjach spotyka się pisownię nazwiska Kuszell także przez jedno „el”. Jedna z gałęzi rodu Kuszellów osiadła na Podlasiu i północno – wschodnim Mazowszu i stamtąd wywodził się nasz bohater. Rodzina ta była spokrewniona z wieloma znanymi rodami polskimi, działającymi na Podlasiu, a zwłaszcza z tamtejszą gałęzią Ossolińskich. Ta gałąź Ossolińskich, zwana średnią i szlachecką, była skromniejsza od magnackiej linii z Małopolski, ale za to występowała liczniej. Dziewiętnastowieczny badacz historii Julian Bartoszewicz tak pisze o tej odnodze rodu Ossolińskich: „Całe Podlasie było jakby ich własnością”. Właśnie przez częste małżeństwa z pannami Ossolińskimi Kuszellowie niejednokrotnie wchodzili w posiadanie nowych majątków ziemskich na tym terenie.

Rodzicami Michała Kazimierza, piszącego się z Hulidowa, był miecznik podlaski Józef Kuszell  i Teresa Ossolińska z Balic herbu Topór. Natomiast dziadkami Michała byli starosta liwski Michał Kuszell i inna Teresa Ossolińska oraz podkomorzy podlaski Kazimierz Ossoliński i jego żona Antonina z hrabiów Butlerów. Jak z tego zestawienia wynika nasz przyszły pułkownik miał więcej krwi Ossolińskich niż Kuszellów.

Michał Kazimierz Kuszell urodził się w roku 1791, a więc w przededniu ostatecznej agonii I Rzeczypospolitej. Był trzecim synem Józefa i Teresy. Oprócz starszych braci miał jeszcze siostrę Karolinę Teresę i najmłodszego brata. Z tego rodzeństwa ciekawa jest historia rodziny Karoliny i jej męża Ignacego Wężyka, oficera wojsk polskich. Ich najstarszy syn Władysław, urodzony 1816r. w Toporowie koło Łosic, powstaniec listopadowy i emigrant, przyjaciel C.K. Norwida, zasłynął później jako podróżnik i autor  książki „Podróże po starożytnym świecie”. Po śmierci matki Władysław Wężyk zrezygnował ze swojej części majątku rodzinnego na rzecz spłaty finansowej, przy czym jedną trzecią tych uzyskanych funduszy przeznaczył on na pomoc ekonomiczną dla włościan z rodzinnych Chotycz i Toporowa. Pomoc ta, w formie zakupu dla nich głównie odzieży i książek była jednak wypłacana tylko pod warunkiem podjęcia przez tamtejszych gospodarzy nauki pisania, czytania, rachunków oraz znajomości katechizmu. Życie Michała Kuszella i Karoliny Wężykowej  niejednokrotnie się ze sobą krzyżowało. W roku 1819 Michał uczestniczył w zjeździe rodzinnym w Toporowie, na którym przeprowadzono kompromis separacyjny w małżeństwie Karoliny i dokonano częściowego podziału praw majątkowych.

Michał Kuszell był przeznaczony do roli ziemianina na Podlasiu. Po rodzicach, z których matka zmarła mu bardzo wcześnie, odziedziczył wsie Chotycze i Łuzki, położone w pobliżu Łosic. Później został właścicielem majątku Niwiski koło Siedlec. Ciekawostką historyczną jest fakt, że ta ostatnia wieś w średniowieczu była siedzibą parafii katolickiej, najdalej wysuniętą na wschód w archidiecezji poznańskiej. Stryj Michała – Konstanty Kuszell był dziekanem gnieźnieńskim i kanonikiem warszawskim. Istniejący do dzisiaj w Niwiskach kościół ufundowali dziadkowie Michała Kuszella, Kazimierz i Antonina Ossolińscy. W tej wsi zachował się także murowany dwór z drugiej połowy XVIII wieku, a więc pamiętający czasy Michała. Jednak wnet okazało się, że gospodarowanie w majątkach absolutnie nie było jego żywiołem i mało się nimi zajmował. Wolał natomiast różne rozrywki, a zwłaszcza polowania. Nie dziwi więc, że współcześni wystawili mu wtedy taką niepochlebną opinię: „zawołany myśliwiec, płochy, leniwy, lubiący karty i wino”.

Podobnie wyglądało jego życie rodzinne. Michał był dwukrotnie, lub jak podają inni trzykrotnie, żonaty. Jego pierwszą żoną, z którą ślub zawarł około 1815r., była Ludwika Krosnowska herbu Junosza. Był to dla niej drugi już mąż, gdyż parę lat wcześniej poślubiła ona majora Jana Kickiego. Michał Kuszell miał z nią dwóch synów: Juliana (1816 – 1898) i Atanazego – Anastazego (1818 – 1861). Opinia innych o tym jego małżeństwie była znowu zdecydowanie zła. Pisano więc takie słowa: „mało się trudnił żoną;… gdy zaś żonę kiedy zastał nad książką, odbierał ją i ciskał w komin wysyłając żonę do kurników, a gdy stamtąd zabłocona wracała, czynił jej wyrzuty, że jak szafarka wygląda”. Po takiej krytycznej opinii współczesnych nie dziwi nas fakt, że pierwsze małżeństwo M. Kuszella szybko się rozpadło i nastąpił oficjalny rozwód. Mówiąc o tym okresie warto może jeszcze dopowiedzieć, że pierwszym szwagrem Michała była osoba znana i generalnie zasłużona. Chodzi mi tutaj o Adolfa Krosnowskiego, który żył w latach 1794 – 1875. A. Krosnowski także walczył w powstaniu listopadowym i po jego upadku wyemigrował do Francji, gdzie osiadł w Paryżu. Tam rozpoczął działalność literacką oraz historiograficzną w postaci wydanych almanachów emigracyjnych. Prywatnie uchodził on jednak za snoba i próżniaka.

Drugą żoną Michała Kuszella została, trochę młodsza od pierwszej, Marianna Markowska. Ślub tej pary zawarto po roku 1820, ale ten związek małżeński także nie wytrzymał próby czasu. Nie wiadomo nawet dokładnie ile dzieci i kiedy urodziło się w tym związku. Zapewne była nią córka Marianna. Jednak inni biografowie mówią o dwóch synach i trzech córkach z tego związku. Nieporozumienia te wynikają zapewne z faktu, że jeszcze przed wybuchem powstania listopadowego w życiu M. Kuszella pojawiła się nowa dama serca w osobie  Franciszki Dąmbskiej. I to raczej z nią miał Michał dosyć liczne potomstwo: synów Ignacego Jana i Ludwika oraz córki o imionach Józefa, Helena i Felicja Maria. Nie podaję dat urodzenia tych dzieci, gdyż znajdywane informacje na ten temat wydają się mało prawdopodobne. Niewątpliwie jednak większość z nich urodziła się już w trakcie lub po powstaniu listopadowym. Tak więc życie rodzinne Michała Kuszella można krótko i delikatnie określić jako zagmatwane.

Nowy okres w jego życiu nastąpił po wybuchu w Królestwie Polskim powstania narodowego, co nastąpiło wieczorem 29 listopada 1830r. w Warszawie. Michał i Antoni Kuszellowie od razu bardzo aktywnie włączyli się w ten nurt patriotyczny i już w grudniu przystąpili w rejonie Siedlec, każdy na swoją rękę, do organizacji własnych, różnych oddziałów powstańczych. Michał Kuszell został więc organizatorem i dowódcą, w stopniu podpułkownika, oddziału strzelców podlaskich. W tym dziele organizacyjnym pomagali mu: kierownik wydziału wojska i policji w Siedlcach Sylwester Gołębiowski oraz przybyły w te strony dowódca dywizji ułanów polskich gen. Jan Weyssenhoff. Tworzenie takich regionalnych oddziałów partyzancko – leśnych było także popierane przez sztab generalny wojsk polskich. Był to oddział piechoty, w zasadzie ochotniczy, liczący przeważnie około 400 ludzi, a maksymalnie dochodzący do blisko 500 strzelców. Początki formowania tego oddziału były bardzo trudne, gdyż brakowało zarówno kadry oficerskiej jak i broni. Stąd M. Kuszell otrzymał zgodę dyktatora powstania gen. Józefa Chłopickiego na werbowanie oficerów także w szeregach polskich wojsk regularnych (z Gwardii Ruchomej). Dowódcami pododdziałów, w tym wojsku Kuszella, byli więc na ogół starsi oficerowie, a szeregowi żołnierze stanowili masę okolicznych ochotników. Uzbrojenie oddziału M. Kuszella, nazwanego podlaskimi strzelcami celnymi, początkowo było słabe i różnorodne, głównie w broń myśliwską. W założeniach przeznaczeniem oddziału miała być walka partyzancka, zwłaszcza w rejonie Włodawy i obrona przejść na rzekach. W praktyce jednak oddział ten był często przyłączany do głównych zgrupowań wojsk powstańczych, toczących swoje bitwy z wojskami rosyjskimi. Szkolenie w oddziale M. Kuszella przebiegało sprawnie i już na przełomie stycznia i lutego był on gotowy do stoczenia walki.

Na początku drugiej dekady lutego oddział ten wszedł w skład niedużych sił gen. Józefa Dwernickiego, planujących stoczenie bitwy z grupą wojsk rosyjskich, dowodzonych przez gen. Geismara. Do takiej bitwy doszło ostatecznie w dniu 14 lutego pod Stoczkiem Łukowskim. Bój ten, chociaż nie miał większego znaczenia strategicznego, zakończył się zwycięstwem wojsk polskich, co znacznie podniosło ich morale. Oddział M. Kuszella uczestniczył wkrótce jeszcze w remisowej potyczce pod Wawrem i wreszcie wziął udział w słynnej bitwie o podwarszawski Grochów, zwanej też bitwą o Olszynkę Grochowską. Walczył wtedy w składzie 4 dywizji piechoty dowodzonej przez gen. Piotra Szembeka z wielkopolskich Siemianic k. Kępna. Dywizja ta rozlokowana była w środku zgrupowania wojsk polskich, w pobliżu gen. J. Chłopickiego i odegrała w bitwie ważną rolę.

Była to największa i najkrwawsza bitwa polsko – rosyjska nie tylko w powstaniu listopadowym, ale nawet w całym dziewiętnastym wieku. Po stronie rosyjskiej wzięło w niej udział prawie 60 tysięcy żołnierzy, którym Polacy przeciwstawili około 40 tysięcy wojska. Rosjanie, dowodzeni przez pochodzącego z Dolnego Śląska feldmarszałka Iwana Dybicza, zwanego Zabałkańskim, mieli przewagę liczebną oraz techniczną (więcej dział i ciężkiej jazdy) i byli pewni zwycięstwa. Polacy przeciwstawili im dobre wyszkolenie żołnierzy, niezłe usytuowanie pozycji bojowych, świetny hart ducha i ….złą organizację dowództwa. Naczelnym Wodzem wojsk polskich był wtedy książę Michał Gedeon Radziwiłł, brat Namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Jednak faktycznie wojskami polskimi pod Grochowem dobrze dowodził gen J. Chłopicki, oficjalnie będący tylko doradcą Naczelnego Wodza. Ten układ personalny i niesubordynacja niektórych dowódców spowodowały, że nie udało się przechylić szali zwycięstwa na korzyść strony polskiej, chociaż w pewnym momencie możliwość taka zaistniała. Ostatecznie bitwa pod Grochowem, rozpoczęta dnia 25 lutego 1831r. i trwająca cały dzień,  po ciężkich, heroicznych bojach, zakończyła się wynikiem nierozstrzygniętym i dużymi stratami personalnymi obydwu stron. W efekcie tego Polacy musieli wycofać się do centrum Warszawy, a Rosjanie zrezygnować, na kilka miesięcy, z próby zajęcia polskiej stolicy.

W marcu 1831r. podstawowym zadaniem oddziału strzelców podlaskich M. Kuszella  było obserwowanie i zabezpieczenie Wisły w pobliżu Warszawy, w rejonie Siekierek. W tej strefie, pod koniec marca ludzie M. Kuszella udaremnili próbę wysadzenia mostów  na Wiśle.  Stało się to dzięki rozbrojeniu i zlikwidowaniu wrogich barek rzecznych, które wiozły materiały wybuchowe. Następnie oddział ten znowu zastał przyłączony do innych, większych zgrupowań sił polskich. Początkowo było to zgrupowanie dowodzone przez gen. Wojciecha Chrzanowskiego. Liczyło ono ogółem 5.600 żołnierzy i 10 dział, w tym brygadę piechoty dowodzoną przez G. Ramorino. Z tym niedużym korpusem oddział Kuszella ruszył w Lubelskie i 9. oraz 10. maja stoczył, z dobrym skutkiem, bitwy pod Firlejem i Lubartowem. W bitwach tych szczególną rolę odegrała właśnie piechota polska. Później korpus gen. Chrzanowskiego znalazł się głównie koło Zamościa i przebywał tam do 20 czerwca. Celem tego rajdu wojskowego była spóźniona i bezsensowna próba ratowania nieudanej wyprawy korpusu gen. Dwernickiego na Wołyń. Okazała się ona bezowocna, gdyż doborowe wojsko sławnego zwycięzcy spod Stoczka tym razem się nie popisało i jako pierwsze w czasie powstania, dając zły przykład, przekroczyło granicę, gdzie zostało rozbrojone przez Austriaków. W świetle opisu tych zdarzeń, ewentualny udział M. Kuszella w ważnej, ale przegranej bitwie pod Ostrołęką (26 maja), co może sugerować napis na wzmiankowanej już kolumnie przy kościele w Koszutach, wydaje się wątpliwy.

Po zakończeniu tej akcji 9 batalion strzelców celnych podlaskich, wciąż dowodzony przez M. Kuszella, wszedł w skład innego korpusiku, którego dowódcą był pułkownik, a wkrótce generał Samuel Różycki. Był to jeden z lepszych dowódców sił powstańczych, który faktycznie wykazywał chęć walki z wrogiem. Odtąd z tym korpusem i dowódcą ludzie Kuszella będą już związani do końca powstania. Będą to jednak działania raczej na peryferiach głównych zmagań wojsk polskich i rosyjskich, chociaż mające duże znaczenie dla ogólnej sytuacji wojskowej powstania. Korpus gen. S. Różyckiego liczył w różnych okresach od 1 do 4 tysięcy żołnierzy. W pewnym momencie znalazł się w nim również oddział jazdy pułkownika Antoniego Kuszella.

Jedną z takich akcji zbrojnych była wyprawa korpusiku S. Różyckiego, liczącego wtedy ponad tysiąc ludzi na Puszczę Białowieską. Odniosła ona spore sukcesy. Już drugiego dnia akcji, w dniu 22 lipca, korpus S. Różyckiego, z istotnym udziałem batalionu M. Kuszella, wziął w Drohiczynie do niewoli baon (batalion) rosyjski. Zdobył tam także znaczące wartości gospodarcze, w postaci pieniędzy zebranych z podatków i nagromadzonych różnych zapasów. Następnego dnia korpus Różyckiego zajął Siemiatycze. Tutaj znowu w ręce polskie dostały się grupy jeńców rosyjskich, broń i materiały sukiennicze. Szczególnie cenna była ta ostatnia zdobycz, gdyż umożliwiła uszycie nowych mundurów dla oddziału M. Kuszella, których dotychczasowy stan był opłakany. W międzyczasie oddział Kuszella kontynuował wyprawę i  24 lipca, między Siemiatyczami a Puszczą Białowieską wziął do niewoli rosyjskiego generała Fiodora Siergiejewicza Paniutina. Generał ten przebywał w polskiej niewoli przez około 2,5 miesiąca, a więc do końca powstania. Ostatecznie wyprawa do Puszczy Białowieskiej zakończyła się 27 lipca potyczką zbrojną pod Leśną (obecnie Leśna Podlaska).

Na początku sierpnia 1831r. korpus S. Różyckiego, z batalionem M. Kuszella, przeniósł się w rejon świętokrzyski. Toczył tam walki głównie z przeważającymi siłami rosyjskimi, dowodzonymi przez kolejnego generała niemieckiego w mundurze rosyjskim Fiodora Wasilewicza Rydygiera (faktycznie Theodora von Rüdigera). W tym czasie korpus gen. S. Różyckiego tworzył, w rejonie swojego działania, nowe oddziały wojskowe oraz zakłady zbrojeniowe oraz toczył różne potyczki, takie jak pod Wolą Pawłowską, Zakrzowem, Iłżą, Odrowążem, Molochowem, Skaryszewem, Chotczą Górną i Wolą Siennicką. Boje te trwały co najmniej do 11 września. Później korpus S. Różyckiego, wciąż silnie naciskany przez oddziały Rydygiera , wycofywał się w kierunku granicy austriackiej, a formalnie niby autonomicznego Wolnego Miasta Krakowa, nazywanego też Republiką Krakowską. Ostatecznie korpus Różyckiego i Kuszella był zmuszony przekroczyć tę granicę i w zachodniej Galicji, w pobliżu miejscowości Bobrek nad Wisłą, złożyć broń władzom austriackim. Nastąpiło to dnia 28 września 1831r. Wcześniej, bo już 17 września zrobił to znacznie silniejszy (10 tysięcy piechoty, 5 tys. jazdy i 40 dział) zdemoralizowany korpus wojsk polskich, dowodzony przez nieudolnego w tej wyprawie generała włoskiego Girolamo Ramorino, a jeszcze wcześniej (8 .IX) poddała się Warszawa.

Udział w wojnie polsko – rosyjskiej 1831 roku strzelców podlaskich, dowodzonych przez, awansowanego w trakcie walk na stopień pułkownika,  Michała Kuszella należy ocenić zdecydowanie pozytywnie. Tak też oceniali ich wojskowi przełożeni. W efekcie batalion ten, za stoczone bohatersko walki, otrzymał wiele odznaczeń, w tym 1 Krzyż Kawalerski, 8 Krzyży Złotych i 9 Srebrnych. Również sam dowódca strzelców podlaskich zdał egzamin patriotyczno – wojskowy i uzyskał pozytywne oceny za swą działalność w tym powstaniu narodowym. Świadczy o tym następująca opinia znawców tematu: M. Kuszell „wyróżniał się, jak widać z akt sztabu głównego wojska polskiego 1830 -31, męstwem, energią i odwagą w działaniach partyzanckich”. Niewątpliwie ten typ działań najbardziej mu odpowiadał.

Po rozwiązaniu oddziału powstańczego Michał Kuszell pozostał na terenie austriackim, w Galicji. Miał tam zresztą swoich krewnych i znajomych, a Senat Rządzący Republiki Krakowskiej, początkowo w miarę skutecznie, próbował pomóc byłym powstańcom. Równocześnie pułkownik starał się o uzyskanie amnestii ze strony władz carskich (car Mikołaj I, pod koniec 1831r., wydał w tej sprawie ogólny ukaz ) i możliwość powrotu w rodzinne strony oraz odzyskania swoich majątków ziemskich, które wcześniej zostały mu skonfiskowane Starania te nie tylko nic mu nie dały, chociaż dobra Chotycze odzyskała nieco później jego siostra Karolina Wężyk, lecz władze carskie wyznaczyły jeszcze nagrodę za jego schwytanie, gdyż dodatkowo oskarżono M. Kuszella o rozstrzelanie rosyjskiego pułkownika Rota. Również władze austriackie i pozostałych zaborców wkrótce narzuciły Republice Krakowskiej nową konstytucję i w drugiej połowie 1833 roku zaostrzyły kurs polityczny. W efekcie ostatecznie zdecydowały się one aresztować M. Kuszella oraz innych powstańców polskich. Najpierw uwięziono go w czeskim Brnie, a potem w roku 1834 w starej, piętnastowiecznej, położonej na wzgórzu San Giusto, twierdzy w Trieście, porcie leżącym na peryferiach ówczesnego państwa Habsburgów.

W tym momencie rozpoczyna się okres słabo rozpoznany przez biografów M. Kuszella. Razem z nim w Trieście więzionych było sporo polskich uczestników powstania listopadowego. Władze austriackie nie chciały ich uwolnić, ale równocześnie niechętnie łożyły na utrzymanie tych więźniów. Stąd zrodził się pomysł, aby część więźniów polskich przekazać Stanom Zjednoczonym, potrzebującym nowych osadników. W wyniku porozumienia cesarza Franciszka I z prezydentem USA Andrew Jacksonem do takiej transakcji doszło w 1834r. i 235 powstańców zostało statkami deportowanych do Ameryki. Osiedli oni, na ogół na roli, w rejonie Chicago. Niektórym z nich to jednak nie odpowiadało i zaciągnęli się do wojska amerykańskiego. Tak postąpił oficer powstańczy Ludwik Napoleon Dębicki (1807 – 1836). W toku walk USA z Meksykiem o Teksas, w którym zamieszkiwali amerykańscy osadnicy, jako major artylerii dostał się on do niewoli meksykańskiej i został rozstrzelany. Nieco później władze Teksasu, wtedy formalnie niepodległego, a wkrótce już amerykańskiego stanu, w podzięce za dzielność i ofiarę życia, nadały spadkobiercom L. N. Dębickiego znaczne działki ziemi (blisko 500, a w innej wersji nawet ponad 4.000 akrów). Działki te okazały się roponośne i ich obecna wartość szacunkowa wynosi 10 – 40 miliardów dolarów! Pomijając ten sensacyjny wątek uboczny, trzeba stwierdzić, że M. Kuszell nie brał udziału w tym opisanym zdarzeniu. Jednak udało się mu w tymże 1834 roku, jako jednemu z nielicznych, także wydostać z twierdzy Triest i poprzez Szwajcarię przedostać się do Francji, gdzie przebywała większość polskich emigrantów listopadowych. Byli oni pod częściową opieką rządu francuskiego i otrzymywali, systematycznie obniżany, skromny zasiłek finansowy, zwany potocznie żołdem. W omawianym okresie władze francuskie rozlokowały polskich emigrantów powstańczych w blisko stu niewielkich ośrodkach prowincjonalnych.

Pobyt M. Kuszella we Francji obejmował dwie miejscowości: Chantilly oraz Paryż i trwał co najmniej kilka lat. Chantilly to nieduża miejscowość w Pikardii, niedaleko stolicy Francji. Słynie ona z kilku rzeczy, takich jak znana „Creme Chantilly” czyli aromatyzowana bita śmietana, koronki klockowe, wyścigi konne i przede wszystkim wspaniały, renesansowy Wielki Zamek, w którym znajduje się Muzeum Kondeuszy. Pobyt Kuszella w tej uroczej miejscowości trwał do roku 1837.

Potem przeniósł się on do Paryża, ale jak długo tam przebywał i co porabiał nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w roku 1846 M. Kuszell był już w Koszutach. Jak do tego doszło i skąd się wzięły kontakty jego z właścicielami Koszut także dokładnie nie wiemy Zapewne pomogły mu jakieś znajomości wśród kolonii paryskiej polskich emigrantów, w której nie brakowało także przedstawicieli Wielkopolski. Do Wielkopolski przybywali również różni emisariusze polityczni, reprezentujący poszczególne odłamy polskiej emigracji i oni mogli także pośredniczyć w takich kontaktach. Na początku lat czterdziestych byli to głównie przedstawiciele Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Jednym z takich emisariuszy T.D.P. był Ludwik Mierosławski, przyszły wódz wielkopolskiej Wiosny Ludów. Sądzę także, że w kwestii domniemanych kontaktów M. Kuszella z Koszutami nie można wykluczyć ewentualnego pośrednictwa jego siostrzeńca, wspomnianego już Władysława Wężyka, który w swych podróżach, na początku lat czterdziestych, zawitał również do Wielkopolski, a w latach 1843-4 zamieszkał nawet  w Poznaniu na stałe. Odwiedzał wtedy często poznański salon rodzeństwa Moraczewskich, gdzie zapewne spotykał znanego działacza ziemiańskiego z regionu średzkiego Włodzimierza Wolniewicza. Z nieco późniejszych dokumentów wynika, że Jędrzej Moraczewski miał dobre kontakty bezpośrednie z właścicielami Krerowa i Koszut. W. Wężyk odwiedzał wówczas także osobiście niektóre pobliskie majątki (np. Objezierze). Ważnym momentem historycznym, który mógł zadecydować o przyjeździe M. Kuszella do Koszut, było objęcie w roku 1840 panowania w Prusach przez nowego władcę Fryderyka Wilhelma IV i złagodzenie polityki germanizacyjnej w Wielkopolsce. Nowy władca, chcąc pozyskać szlachtę polską tej prowincji, zgodził się na powrót do kraju sporej grupy emigrantów.

Jeśli więc przyjąć, że przyjazd M. Kuszella do Koszut nastąpił nie wcześniej niż po roku 1840, co wydaje się racjonalne, to jedyną właścicielką Koszut i Krerowa była wtedy Franciszka z Sieroszewskich, primo voto Zabłocka, a secundo voto Swiszulska (co do pisowni tego nazwiska istnieją drobne nieścisłości). Z tego drugiego małżeństwa, które zakończyło się w kwietniu 1839r. śmiercią męża Antoniego Swiszulskiego, żyła w Koszutach córka Aniela, urodzona w roku 1819. W świetle tego co dotąd podałem, należy odrzucić sugestię z pierwszego numeru Średzkiego Kwartalnika Kulturalnego mówiącą, że Kuszell przybył do Koszut w roku 1831. W Koszutach M. Kuszell pełnił stateczną rolę tak zwanego rezydenta, co na ówczesnych dworach szlacheckich było zjawiskiem dosyć częstym. Lokalizacja jego izby mieszkalnej w dworku obecnie nie jest znana. Jednak dla zachowania  tradycji symbolicznie nazwano pomieszczenie, znajdujące się w alkierzu, ulokowanym w północno – zachodnim narożniku dworu koszyckiego, izbą rezydenta. Przebywając w Koszutach Kuszell nawiązywał niewątpliwie różne kontakty towarzyskie, w tym z dawnymi towarzyszami broni, z czasów powstania listopadowego. Do takich należał zapewne, znacznie młodszy od płk. Michała, dawny towarzysz broni z czasów powstania Napoleon Rekowski (1816-1879), gospodarujący teraz w rodzinnych majątkach, rozlokowanych na terenie powiatu ostrzeszowskiego i poza granicą z Rosją.

 

 

Widok ogólny obelisku na cześć M. Kuszella w Koszutach (foto J. Szymański)

Widok ogólny obelisku na cześć M. Kuszella w Koszutach (foto J. Szymański)

Spokojny żywot  rezydenta dworu w Koszutach został przerwany w 1848r. zrywem patriotycznym, określanym jako Wiosna Ludów.. M. Kuszell miał w tej sprawie kontakty z powstałym w marcu tego roku, w Poznaniu, polskim Komitetem Narodowym. Przydała się także wcześniejsza znajomość z Napoleonem Rekowskim. W rezultacie obaj, jako doświadczeni oficerowie, zostali wyznaczeni przez Komitet Narodowy na organizatorów polskiej siły zbrojnej na terenie powiatu ostrzeszowskiego, przy czym, jak podaje dr Stanisław Karwowski w „Historii Wielkiego Księstwa Poznańskiego”, Kuszell miał być organizatorem głównym, a N. Rekowski założycielem oddziałów jazdy. Z tych planów, akurat na terenie powiatu ostrzeszowskiego, niewiele wyszło, gdyż tamtejsze oddziały chłopskie, nieco na wzór niedawnej rabacji galicyjskiej, zamiast zaatakować Prusaków, przystąpiły do napadów na niektóre dwory szlacheckie. Wskutek tego zbuntowani chłopi zostali zbrojnie zaatakowani pod Kochołowami przez oddział dowodzony przez szwagra Napoleona Rekowskiego – Józefa Wężyka , dziedzica pobliskich Rogaszyc, leżących w południowej części gminy Ostrzeszów. Po tym starciu udział tamtejszych chłopów w ruchu Wiosny Ludów zamarł. Nawiasem mówiąc tenże J. Wężyk pochodził z innej linii rodu, nie spokrewnionej bezpośrednio z gałęzią rodziny siostry pułkownika Kuszella. W tej sytuacji M. Kuszell włączył się do pomocy przy organizacji dużego obozu powstańczego w naszej Środzie. Jak podaje dr Ludwik Gomolec. M. Kuszell zajmował się tutaj głównie szkoleniem powstających oddziałów piechoty, od czego był przecież specjalistą. Według innych źródeł informacji historycznej pułkownik Kuszell był także oficerem sztabowym w powstańczym obozie w Pleszewie, dowodzonym przez Feliksa Białoskórskiego, swego czasu również dowódcę oddziału w powstaniu listopadowym. Tam również zajmował się głównie szkoleniem strzelców pieszych. Udział M. Kuszella w działaniach szkoleniowych w obydwu wymienionych obozach powstańczych nie wyklucza się, gdyż działały one w różnych okresach i w połowie kwietnia 1848r. zgrupowanie średzkie już nie istniało. Ze swoimi pieszymi grupami powstańczymi Kuszell zapewne uczestniczył także w bojach toczonych z wojskami pruskimi pod Miłosławiem i Sokołowem, chociaż wiadomości na ten temat są znikome. Jedynie znowu St. Karwowski podaje, że podczas tego drugiego boju „Strzelcy Langego i Kuszla stanęli po obu brzegach żwirówki, na zachód od Sokołowa”. Wiadomo też, że powstańcy z obozu pleszewskiego odegrali bardzo istotną rolę w odniesieniu zwycięstwa w nieco wcześniejszej bitwie pod Miłosławiem.

Pomimo ostatecznej klęski Wiosny Ludów w Wielkopolsce, życie toczyło się tutaj nadal i ludzie zaczęli zajmować się nie tylko walką zbrojną. Właścicielka Koszut i Krerowa musiała pomyśleć o wydaniu za mąż swej jedynej z drugiego małżeństwa i niemłodej już córki Anieli. Swego czasu pan Tadeusz Osyra z Koszut sugerował, że pomocnym w załatwieniu tej sprawy był M. Kuszell. Sugestia ta wydaje się mi bardzo prawdopodobna. Można nawet dodać, że plany takie mogły się zrodzić właśnie w czasie Wiosny Ludów i kontaktów bezpośrednich Kuszella z Rekowskim. Wszak ten ostatni w roku 1837 stracił swoją żonę Teofilę W. B. z Kęszyckich, którą poślubił cztery lata wcześniej, a posażna panna Aniela Swiszulska była odpowiednią partią małżeńską. Ostatecznie więc do ślubu Anieli i Napoleona Rekowskiego doszło w Koszutach na początku lipca 1850r. Z tego małżeństwa urodziła się 19 maja 1851r. w Kęszycach córka Maria, przyszła dziedziczka Koszut i Krerowa oraz żona wnuka słynnego generała „Amilkara” Kosińskiego.

 

Dolna część wyżłobionego napisu na obelisku (foto J. Szymański).

Dolna część wyżłobionego napisu na obelisku (foto J. Szymański).

Ostatnie lata życia płk. M. Kuszell nadal spędził w Koszutach, w otoczeniu przyjaznej mu rodziny Swiszulskich (pani Franciszka zmarła znacznie później niż on) i Rekowskich. Tam też zmarł 14 lipca 1856 i pochowany został na lokalnym cmentarzu parafialnym, wśród życzliwej mu ludności. Wśród mieszkańców tej wsi pozostawił po sobie dobre wspomnienia, co wyraziło się ufundowaniem mu, ze składek społecznych, oryginalnego pomnika – obelisku, opisanego na początku tego artykułu. Aktualnie jednak kolumna ta wymaga pilnej opieki konserwatorskiej. Pamięć o pozytywnej roli pułkownika Michała Kuszella, w czasach powstania listopadowego, przetrwała zwłaszcza w jego rodzinnych stronach, na Podlasiu. Niejednokrotnie wspominały o nim tamtejsze publikacje regionalne.

Stanisław  Frankowski