Elżbieta Machajewska. Wspomnienie o rodzinie Rogalskich
Nazywam się Elżbieta Machajewska z domu Rogalska. Jestem córką Bogusława i Barbary z domu Pawlak. Urodziłam się w Środzie, rok po wojnie. Moimi dziadkami byli Ludwik i Helena Rogalska zd. Przymusińska.
Dziadkowie moi pobrali się w Poznaniu, w poznańskiej Farze w 1900 roku i w tym samym roku przyjechali do Środy. Zamieszkali przy ulicy Dąbrowskiego 11. Dziadek prowadził po teściu księgarnię i ta księgarnia potem rozrosła się w duży sklep papierniczy, który na ul. Dąbrowskiego istniał do niedawna. Zawsze mówiło się, że idzie się na zakupy do Rogalskich. Cokolwiek w Środzie się kupowało to się szło do Rogalskich. I dziadek tam to prowadził. A babcia z kolei była z zawodu fryzjerką i założyła zakład fryzjerski. Jednocześnie robiła peruki. Podobno bardzo piękne. Przyjeżdżały panie z całej okolicy. Panowie też, jak im tupeciki musiała dorobić.
Przed wybuchem powstania dziadkowie bardzo często byli, jak to się onegdaj mówiło, fundatorami. Dziś powiedzielibyśmy sponsorami. Różnych takich… Dziadek mój bardzo chętnie sponsorował imprezy kulturalne, przedstawienia. Ale pod warunkiem, że były w języku polskim. Taki był dziadek konsekwentny. Dziadkowie mieszkali w Środzie i urodziło im się pięcioro dzieci. Najstarsza była Mieczysława, moja ciocia. Ona – od razu powiem na temat jej wykształcenia – ukończyła u Sióstr Urszulanek w Pniewach taką specjalną szkołę dla panienek z dobrych domów. I równocześnie z nią była druga siostra, Maria – ciocia Mania. No i rzeczywiście genialnie gotowały i genialnie piekły, bo to była taka rzeczywiście szkoła, gdzie te kobiety się uczyły prowadzić dom. Szyły, haftowały, robiły wszystko. Następnie był mój ojciec – Bogusław. Ojciec mój studiował w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu. Potem była ciocia Genia, która miała pseudonim „Mrówka”, ponieważ była osobą niezwykle pracowitą. Niesamowicie. Ona w zasadzie rodzinę utrzymywała w czasie wojny na powierzchni i po wojnie również pomagała swoim siostrzeńcom. Ona właśnie była niezwykle uzdolniona pod względem rysunków. Rysowała właściwie wszystkim. I węglem, i kredą, i olejnymi farbami. No przeróżne rzeczy. I właśnie ona studiowała rysunek u Leona Wyczółkowskiego. Był to malarz okresu Młodej Polski. Właśnie on objął katedrę grafiki w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie po śmierci Stanisława Skoczylasa. I przyjeżdżał do Poznania na wykłady, a ona tam się uczyła. Najmłodsza była ciocia Ewa, która skończyła farmację i rzeczywiście była to kobieta precyzyjna na prawdę niezwykle…
Wróćmy do dziadka. W 1920 roku dziadek zmarł. Ale jeszcze przed tym był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego. Babcia również pomagała przy aplikacjach tego sztandaru powstańczego. Pomagała razem z innymi paniami, bo to państwo Woźni ufundowali ten sztandar. Wiem, że jakieś czynności przy tym sztandarze – bo to oczywiście było w tajemnicy – były robione na strychu tej kamienicy. Jak powiedziałam, dziadek brał udział w Powstaniu Wielkopolskim. Kiedy Rada Żołnierska organizowała Kompanię Straży Bezpieczeństwa, dziadek został mianowany komendantem policji.
Dziadek zmarł 25 lutego 1920 roku w tej kamienicy [przy ul. Dąbrowskiego 11]. Po śmierci został pochowany na cmentarzu średzkim, jako pierwszy w grobowcu wykonanym na zlecenie babci, przez pana Glabiana – rzeźbiarza. Na grobowcu jest taka postać mężczyzny, mnicha w habicie, który się wspiera na krzyżu. Po śmierci dziadka babcia została sama z piątką dzieci. 15 kwietnia 1920 roku kupuje tą kamienicę gdzie jest apteka na Dąbrowskiego. Dąbrowskiego 39. Babcia sobie doskonale radziła. Potem się dowiedziałam, że babcia również oprócz tego o czym mówiłam, to jeszcze miała w okolicznych miasteczkach takie małe sklepiki z artykułami papierniczymi. Także babcia była bardzo zapobiegliwa i rzeczywiście sobie, jako bizneswoman, radziła wspaniale…