Maria Pruchniewicz. Wspomnienie o Aleksandrze Ciastowskim
Mój dziadek, Aleksander Ciastowski, urodził się w 1878 roku. Pochodził z rodziny młynarskiej. Jego ojciec, Antoni, miał młyn w Jaszkowie koło Śremu. Mój dziadek uczył się zawodu pracując z rodzicami. Następnie prowadził młyn razem z braćmi, Franciszkiem i Nikodemem. Był współwłaścicielem młyna w Kórniku. Po jakimś czasie przeniósł się do Środy i pracował jako robotnik na wiatraku. Koleje losu rzuciły go do majątku Służyńskiego, do Lubasza koło Czarnkowa i tam pracował do wybuchu I wojny światowej. Kiedy wybuchła wojna, włączony został do armii niemieckiej i wysłany na front pod Verdun. Tam dostał się do niewoli i został umieszczony w koszarach wojskowych w południowo-zachodniej Francji. W 1917 roku dziadek zgłosił się do Armii Hallera. Po podpisaniu rozejmu w 1918 roku Aleksander Ciastowski wrócił szczęśliwie do Polski. Było to dokładnie 14 kwietnia 1919 roku.
Po powrocie do Środy zatrudnił się w młynie, który stał przy rynku w Środzie. Właścicielem był Józef Kiełczewski. Tutaj dziadek w zasadzie prowadził ten młyn. Dziadek był bardzo sumiennym, bardzo dobrym pracownikiem. Dlatego też w tym młynie pracował długo. Długo i dobrze, można powiedzieć. Żona Józefa Kiełczewskiego bardzo dziadka lubiła i ona mu wyznaczyła tą pracę. Był tam odpowiedzialny za wszystko.
Dziadek miał trzy córki i widocznie powodziło mu się dość dobrze, ponieważ w 1929 roku wybudował duży dom w Środzie przy obecnej ulicy Piłsudskiego. W czasie II wojny światowej już nie pracował. Jedynie jako specjalista ostrzył kamienie młynarskie w młynach. Na początku wojny Niemcy zajęli dom, a dziadka wyrzucili na inne mieszkanie do miasta. Moja mama miała już też swoją rodzinę i trafiła do innego domu. Cały ten nasz duży dom zajęli Niemcy. Mieszkali tam całą wojnę. Dziadek zmarł w roku 1952 i został pochowany na cmentarzu w Środzie.