Zygmunt Wartecki. Pierwsza drużyna Trampkarzy w Środzie
Urodziłem się w Środzie w 1947 roku. Rodzina przeprowadziła się do Środy po wojnie. Mama pochodziła z Przybysławia k. Żerkowa, ojciec z Nagradowic. Szkołę Podstawową kończyłem w Środzie, dokładnie Szkołę nr 1. To właśnie wtedy koledzy ze szkoły, ze starszych roczników, zaprosili mnie na boisko informując, że zgłaszamy drużynę trampkarzy. W określony dzień zameldowaliśmy się na boisku, poszliśmy do prezesa (wówczas pana Wacława Dominiaka) i wymusiliśmy, żeby zgłosił drużynę trampkarzy do rozgrywek. Prezes się zgodził i tak powstała pierwsza drużyna trampkarzy w Polonii Środa. Drużynę zgłoszono do rozgrywek OZPN Poznań, czyli tej jednostki, która się zajmowała tego typu rozgrywkami. Trampkarze to byli zawodnicy do lat 16 i musieli grać w trampkach. Dzisiaj też są trampkarze, ale grają w normalnych butach piłkarskich, jak seniorzy. Nas zgłosiło się wtedy około 25 osób, a potrzebnych było jedenastu plus kilku rezerwowych. Pierwszym trenerem był nieżyjący już Gruntowy Narcyz, pracownik Państwowego Ośrodka Maszynowego w Środzie. On nas przygotował do rozgrywek i po kilku tygodniach rozpoczęły się rozgrywki Ligi Trampkarzy. Po dwóch sezonach drużyna została zgłoszona do klasy juniorów. To już byli wtedy zawodnicy starsi (ja miałem wtedy 13 lat), którzy mogli grać w wieku do 19 lat.
Rozpoczęliśmy rozgrywki w klasie juniorów i stała się sytuacja dziwna. W Środzie była już przy Polonii Liga Juniorów, czyli najwyższa klasa rozgrywkowa w województwie, ale za burdy po meczu ze Stomilem Poznań drużyna została zdegradowana do klasy juniorów i część zawodników musiało zaprzestać gry. Sprawę przejęła prokuratura. I z tej naszej drużyny kilku zawodników zostało przesuniętych do tej drużyny, która została zdegradowana. Po jednym sezonie awansowaliśmy do Ligi Juniorów. I wtedy, a to już był rok 1962, wybrani zawodnicy tej Ligi Juniorów zasilili szeregi pierwszej Drużyny Seniorów. I pojechaliśmy na mecz do Wrześni, ja byłem wtedy najmłodszym, musiałem mieć zgodę rodziców, żeby wystąpić w klasie seniorów, pierwszej drużynie seniorów. Oczywiście miałem tę zgodę i przy pomocy kapitana drużyny – Jana Mikołajczaka i kierownika drużyny – Mieczysława Ratajczaka, dostarczyłem pismo sędziemu i zostałem upoważniony do gry w drużynie seniorów.
Ta drużyna seniorów to byli zawodnicy starszego pokolenia, nie wszyscy mieli ochotę do gry, ponieważ za niezapłacenie 112 zł składek członkowskich do OZPN Poznań drużyna została zdegradowana do C klasy, czyli do najniższej klasy rozgrywkowej. I wtedy się wszystko rozsypało. Powstała zupełnie inna drużyna, dzięki władzom lokalnym Komitetu Powiatowego PZPR zostaliśmy zgłoszeni do rozpoczęcia nowego sezonu w najniższej klasie rozgrywkowej, czyli w klasie C. Było nas około 15 zawodników, kierownikiem drużyny był Mieczysław Ratajczak, a trenerem Ryszard Gorgolewski. To było w roku 1963. Bo ci starsi w drugim roku się wycofali. Nie było drużyny, nie istniała. Z tego pokolenia młodszego tylko ja się załapałem. Reszta juniorów, w tym starsi, którzy wyrośli – ukończyli wiek juniora – grało w rezerwach Polonii. Po dwóch latach ta drużyna – drużyna była młoda na ten czas – awansowała do A klasy. Drużyna się wzmocniła kilkoma zawodnikami, spoza Środy, np. Stanisław Kaczmarek przyszedł do nas z Warty Poznań, Mieczysław Kuś z Orkanu Jarosławiec. Drużyna po następnych trzech latach awansowała do ligi wojewódzkiej – to była najwyższa klasa rozgrywkowa w województwie. Tam graliśmy chyba trzy sezony i nastąpiła degradacja z powrotem do klasy A. Część zawodników odeszła.
Warunki były niesprzyjające. Początek był taki, że mieliśmy jedną dobrą piłkę na mecz. Reszta piłek była na treningi. Klub był biedny. Nie było sponsorów. Klub należał do federacji Kolejarz, także na wyjazdy na mecze mieliśmy bilety PKP bezpłatne. Na przykład jeździliśmy do Poznania, Jarocina, Ostrowa czy do Kalisza, ale to były już kłopoty, bo trzeba było na godzinę na dworzec się stawić, żeby zdążyć dojechać na mecz. I wracaliśmy około północy czasem… A ja byłem uczniem liceum. Treningi mieliśmy trzy razy tygodniowo. W poniedziałki rozruch, w środy ciężki trening i w piątki były treningi taktyczne. Wszystko na stadionie Polonii. To wszystko się tam kumulowało, bo była jedna płyta główna. Plus to dzisiejsze boisko hokejowe było wtedy boiskiem treningowym. Ale na początku była jedna płyta. I na tej płycie grali hokeiści i my. Poza tym były pokazy strażackie i pokazy konne, także płyta była zdewastowana i trudna do gry, bo była zniszczona. I chyba w 1964 roku władze miasta postanowiły stadion wyremontować. Przez trzy sezony graliśmy na boisku Technikum Rolniczego. W 1965 roku wróciliśmy na nową płytę, nowy stadion, który powstał na bazie tego starego klepiska.